niedziela, 24 lipca 2011

Treksfera 2011 - finał

Finałowy dzień Treksfery przeszedł bez większych ekscesów, jeśli nie liczyć tego, że rano ktoś włączył w budynku alarm przeciwpożarowy. Że jednak pożaru nie było, nic się nikomu nie stało

Kowal155 i Vanja podczas turnieju "Kamień, papier, nożyce, jaszczurka, Spock"


















Asia i Eviva




















The_D przed prelekcją o "burakach"


















Czekając na film




















Eviva i Maura


















Nasi goście specjalni - Ewa Olesińska i Patrycja Łosoń
















Pokaz fanfilmu "Gwiezdne zloty"


















Waterhouse


















A teraz widoczki ogólnokonwentowe.

Karcianka na korytarzu




















Widok korytarza - stanowisko zaopatrzenia wszelkiej maści graczy


















Stoisko biżuterii artystycznej




















Podsumowanie: tegoroczna Treksfera była udana, choć zabrakło zapału z poprzednich lat oraz może kilku dodatkowych atrakcji. Fluor (Paweł Dąbrowski) przeszedł sam siebie, organizując całą imprezę praktycznie bez wsparcia reszty fandomu (lub z minimalnym wsparciem).
Nureczka (Agnieszka Chodkowska), Adam Cebula, Alek Roj (Jarosław Nowosad) i Krystian Aparta jak zawsze stanęli na wysokości zadania, reszta tez starała się jak mogła, choć Evivie (Luiza Dobrzyńska) plątał się język i w związku z tym opuściła w swym wykładzie kilka istotnych punktów. Konkursy takie jak "1 z 10" i "Kamień, nożyce, papier, jaszczurka, Spock" powiodły się świetnie. Warsztaty filmowe WOGFu były absolutnym hitem. Troi (Liliana Kasprzak) zarządzała loterią, wystawiając na niej oprócz innych fantów wspaniałą biżuterię własnej roboty, całkowicie unikalną i niepowtarzalną.
Nowa lokalizacja jest bardzo nowoczesna i wygodna pod wieloma względami, ale znacznie mniej "przytulna" niż stara szkoła im Agnieszki Osieckiej na ulicy Saskiej. Mimo to było wiele plusów: mogliśmy się znowu spotkać, Madame Picard (Marta Juza) dojechała choć na jeden dzień, zjawiła się Maura Machczyńska, Dominika "Scully" Knych, Juliusz "Q_" Mróz i wielu, wielu innych. Sporo niestety nie mogło przybyć - nie było na przykład przez większość czasu Dzikowego, kanna pojawiła się tylko na jeden wieczór, nie ujrzeliśmy Małego Traktorka, Archarachne, Weroniki, Dragona, Pisarza, Federacyjnego... Nie zjawił się też, wbrew wcześniejszej zapowiedzi, biter ze swą świeżo poślubioną królową. Mimo tęsknoty za "nieobecnymi przyjaciółmi" było dużo śmiechu i wspaniała integracja. Jednak nic, co dobre, nie może trwać zbyt długo.

Koniec zabawy. Do przyszłego roku Eviva obiecuje schudnąć i nie wyglądać więcej jak świnka Peppa, a reszta niech się modli do swych aktualnych bogów, by organizatorom Avangardy główna rura nie nadmiękła, czyli żeby w przyszłym roku wzięli się za organizację tak samo radośnie, jak w tym.

2 komentarze:

  1. W ramach małego sprostowania - Dzikowy dotarł w piątek wieczorem i nawet troche sie pointegrował zdradzając co nieco plotek z kierownictwa Avangardy.

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiedzmy, że PRAWIE go nie było :)

    OdpowiedzUsuń