Strona Startrek.com przypomniała dziś o filmie Star Trek IV: The Voyage Home. Ten film odniósł nie tylko wielki finansowy sukces, ale zapadł głęboko w ludzką pamięć. Miał wszystko, co powinien mieć film: dramatyzm, humor, sporo akcji i proekologiczne przesłanie. Wątek ratowania ostatnich humbaków pozostaje do dziś boleśnie aktualny, bo nie jest wykluczone, że jedynie taka interwencja z przyszłości może ocalić te piękne zwierzęta. Przypomnijmy, że w akcję ich ratowania włączył się ostatnio sam William Shatner - cóż, jakby nie patrzeć to był jego obowiązek. Ale wracajmy do filmu.
Opowieść o dzielnej załodze, która podróżuje w przeszłość by uratować ostatnie humbaki i dzięki temu ocalić Ziemię przed zagrożeniem z kosmosu mogłaby się wydawać naiwna, gdyby nie jej głębokie, ekologiczne i humanitarne przesłanie.Jego wymowę doceniono na całym świecie, nawet w krajach, w których Star Trek nie był wtedy zbyt popularny. Do tego film został zrealizowany wyjątkowo sprawnie.
Reżyseria Leonarda Nimoya jest zadziwiająco lekka i delikatna. Umiejętny montaż zdjęć, świetny scenariusz, piękne plenery, to wszystko było bezbłędne. A, co też jest bardzo ważne, każdy z drugoplanowej obsady również miał swoją chwilę. Oczywiście trudno przeoczyć Marka Lenarda i Jane Wyatt, którzy grali rodziców Spocka. Catherine Hicks jako dr. Gillian Taylor była wspaniałą, ciepłą osobą, choć trudno było dostrzec jakąś romantyczną chemię między nią a Shatnerem. No i miło było zobaczyć ponownie Majel Barrett i Grace Lee Whitney na planie Treka.
Grace Lee Whitney
Majel Barrett-Roddenberry
25 lat później film wciąż uważany jest za najlepszy kinowy film z oryginalną obsadą. Zdjęcia i dźwięk są fantastyczne. Aczkolwiek Wrath of Khan jest czystszym pod względem dramatyzmu i akcji filmem Star Trek, to The Voyage Home zdecydowanie dzierży palmę pierwszeństwa jako najlepszy i najpopularniejszy film z kinowych Treków.
Źródło: Startrek.com
Mój ulubiony z pełnometrażowych :)
OdpowiedzUsuń