William Shatner zrobił, co mógł, żeby zdążyć na pogrzeb swego przyjaciela, zmarłego Leonarda Nimoya. Niestety nie udało mu się to - był w Los Angeles o 11.30 czasu miejscowego, podczas gdy nabożeństwo miało miejsce o godzinie 9.00.
83'letni aktor zdecydował się nie odwoływać swego występu na charytatywnej imprezie Czerwonego Krzyża, która miała miejsce na Florydzie. Uważał, że - mimo osobistej tragedii - byłoby nieuczciwością z jego strony zawieść ludzi, którzy wyłożyli ogromne sumy na rzecz organizacji, leczącej w Ameryce ludzi nieubezpieczonych, bezrobotnych i bezdomnych. Dodał też, że jego dwie córki będą obecne na pogrzebie. Oświadczenia zamieszczone na Twitterze obruszyło na jego głowę Shatnera falę krytyki ze strony fanów i dziennikarzy.
William Shatner zamieścił na swym profilu na Twitterze informację, że po prostu nie było żadnego samolotu rejsowego z Florydy, który wylądowałby w Los Angeles wcześniej niż koło południa. Potem przez wiele godzin prowadził rozmowę z fanami obecnymi na łączu.
Leonard Nimoy zmarł w piątek 27 lutego. Miejsce nabożeństwa żałobnego i pochówku aktora są trzymane w ścisłej tajemnicy, by zapewnić jego rodzinie i przyjaciołom minimum prywatności.
Źródło: Page Six
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz