A oto zapowiedziana relacja z drugiego dnia lubelskiego FALKONu. Melduje nasz specjalny korespondent:
Dzień drugi Fantastycznego Ataku Lublina za nami. Jako, że to Atak, możemy powiedzieć, że go przetrwaliśmy.
Dzień dzisiejszy rozpoczął się od dwóch poślizgów. Pierwszy poślizg wykonaliśmy my z Kotem Spotem, docierając na Falkon piętnaście minut po rozpoczęciu bloków prelekcyjnych - Futrzak uparł się, że chce Kitikata, a nie KitKata na śniadanie. Jak się jednak okazało, organizatorzy także zaliczyli poślizg i wpadkę sprzętową - przynajmniej na interesującym na punkcie - tak więc nic nie straciliśmy.
Dzień zaczęliśmy jak na prawdziwych samców przystało od odwiedzenia prelekcji "Biust Fantastyczny, Stanik Sadystyczny" prowadzonej przez Joannę Szubę. Jak się okazało, takie rozpoczęcie dnia zaplanowało sobie grubo ponad siedemdziesiąt osób, które zebrały się w trudno dostępnej sali prelekcyjnej bloku popkulturowego.
Prelegentka zwabiwszy nas podstępnie na swoje wystąpienie rozpoczęła edukowanie zebranych mężczyzn - mniej więcej 80 procent widowni stanowili panowie - na temat prawidłowego doboru oraz konstrukcji stanika. Nauka przekazana przez uroczą osobę w przyjemny dla oka sposób została w głowie. Po okraszonym klipami wideo z co ciekawszych filmów i serial Sci-Fi pokazie rozpoczęliśmy mozolną wędrówkę ku sali wystawowej. Tam dopiero okazało się, że na prelekcji o stanikach zebrała się większość Star Trekowej wiary obecnej na Falkonie. Jako, że większość z zebranych prezentowała się w czerwonych mundurach co skłaniało do refleksji o rychłej i nieuchronnej utracie przyjaciół rozmowa rozwinęła się wesoła i frywolna skupiając się na tym, kto ma większy i czy Bastion ma dwu czy trzy metrowy. Oczywiście chodziło o billboard wiszący na jednej ze ścian. Nie żeby ktokolwiek miał kompleksy ale uradzono, że Trekkerzy muszą mieć większy.
Sala wystawiennicza do której zmierzaliśmy prezentowała się znacznie tłoczniej i kolorowiej aniżeli wczoraj. Wypełniona elfkami, damami dworu, rycerzami, krwawymi mordercami oraz 501'szym i Center Pointem przestrzeń aż parowała od pozytywnej energii.
Dzień dzisiejszy organizatorów streścić można w dwóch słowach: Opaski proszę!
Cóż poradzić, że nikt nie chce pokazywać konwentowych opasek skoro oczekuje się tego w bezsensownych miejscach i okolicznościach.
Co można powiedzieć o prelekcjach? Jeśli ktoś chce zostać początkującym pisarzem czuł się jak ryba w wodzie, albo pióro w kałamarzu. Warsztaty prowadzone przez sympatyczne panie z Esensji, spotkania z autorami polskimi i zagranicznymi oraz wieczorne spotkanie z Jackiem Komudą, który chętnie udzielał rad, jak zadebiutować na polskim rynku pisarskim, były naprawdę stymulujące. Zarówno ja w swej skromnej osobie, jak i Kot Spot czujemy się mądrzejsi i już planujemy swoją pierwszą powieść.
Nie obyło się bez zgrzytów oczywiście. Drobne problemy techniczne w sali prelekcyjnej Star Treka, były co prawda niczym w porównaniu z wczorajszym zagłuszaniem nas przez koncert za ścianą, jednakowoż nieustannie powtarzane komunikaty przez radiowęzeł kierowały nas ku refleksji, że konwent odbywa się na dworcu kolejowym.
Kiedy teraz odpoczywamy już po długim dniu, ładując akumulatory na kolejny, stwierdzamy z przykrością, że największym zawodem była prelekcja o Harrym Pottrze, na którą szliśmy pełni entuzjazmu. No cóż, może za rok opowiemy coś o Harrym sami. Ja i Kot Spot.
Teraz już pozdrawiamy udając się na zasłużony spoczynek
Live Long and Miau Miau.
Karol "biter" Michałowski i Kot Spot
A oto fotorelacja autorstwa naszego specjalnego korespondenta. Na zdjęciach widać między innymi naszych przedstawicieli: Bitera, Fluora, Vashara, Kasię Sz., Senoka i damy z załogi USS Rudy 102:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz